Reklama

Sala wypełniona po brzegi, opowieści o kulisach pracy pisarza i długa kolejka po autografy. Tak wyglądało spotkanie autorskie z historykiem Sławomirem Cenckiewiczem w Lęborku.

Tematem lęborskiego spotkania organizowanego przez Klub Gazety Polskiej miała być najnowsza książka gdańszczanina „Długie ramię Moskwy”. Ale w ciągu ponad dwóch godzin poruszono także wiele innych wątków związanych z jego pracą. Cenckiewicz chętnie i długo odpowiadał na pytania zadawane z sali. – Czuję się niemal jak państwa krajan, ponieważ „porwałem” z Lęborka żonę i dzisiaj często odwiedzam tu teściów – powiedział na powitanie, za co zebrał spore brawa.

fot. Kuba Urbański / e-Lębork

Prowadzący spotkanie o. Marek Kiedrowicz poprosił historyka, aby opowiedział o Annie Walentynowicz, której obszerną biografię pt. „Anna Solidarność” opublikował w 2010r. Sławomir Cenckiewicz streścił krótko losy legendarnej działaczki Solidarności. – To była wspaniała i odważna kobieta, którą państwo polskie, III RP doceniła dopiero po wielu latach – mówił podsumowując. Wspominał także o pracy nad książką, która Annie Walentynowicz bardzo się spodobała, i jak po złożeniu u wydawcy maszynopisu w pociągu z Poznania do Gdańska dowiedziawszy się o jej śmierci, dopisał ostatni rozdział.

Część dyskusji na sali zdominował temat Lecha Wałęsy. Historyk długo tłumaczył zasady lustracji, które są tak skonstruowane, że uniemożliwiają obecnie bez kompletnej dokumentacji oficjalnie uznać kogoś za współpracownika SB. Dopytywano także o to, dlaczego Wałęsa do tej pory nie pozwał jego lub Piotra Gontarczyka przed sąd. – Nie wiem dlaczego tego nie zrobi – mówił Cenckiewicz i nawiązał do batalii, jaką od lat w sądach toczy Wałęsa z Krzysztofem Wyszkowskim. – Chciałbym z Krzysztofa zdjąć ten krzyżyk, próbowałem już wiele razy prowokować Wałęsę, niestety bez skutku – tłumaczył.

Cenckiewicz opowiedział również o swojej pracy w Komisji Likwidacyjnej WSI, która była podstawą do napisania „Długiego ramienia Moskwy”. Jedna ze słuchaczek zapytała o jego opinię dotyczącą przyczyn opisanego w jego książce wsparcia, jakiego udzielał na przestrzeni lat wywiadowi wojskowemu Bronisław Komorowski. Autor tłumaczył, w jaki sposób oficerowie WSI starali się wpłynąć na niego podczas gdy był przewodniczącym komisji, próbując wmówić mu jakoby byli „o krok od złapania Bin Ladena”. – Myślę, że w początkach lat 90 gdy Komorowski zetknął się z tymi ludźmi, było tym łatwiej ulec roztaczanej przez nich wizji profesjonalizmu tych służb i tego jak bardzo potrzebne są państwu polskiemu – mówił. Opowiadał jak zapraszano go w trakcie likwidacji WSI na zagraniczne wyjazdy i prywatne spotkania, których zawsze odmawiał.

Pytanie, które sam autor uznał za bardzo trafne, dotyczyło biografii innych znanych postaci polskiej sceny politycznej. Jeden ze słuchaczy pytał, dlaczego nie powstała biografia Jacka Kuronia lub Bronisława Geremka. Sławomir Cenckiewicz odpowiedział, że powód jest prozaiczny i dotyczy pieniędzy. – Koszt wydania porządnej biografii to 200 – 300 tys zł, wymaga pracy zespołu ludzi i może potrwać nawet trzy lata – tłumaczył historyk. Zwrócił także uwagę, że chociaż ludzie oczekują od badaczy kolejnych publikacji, to nie wspierają ich pracy. Stanowi to problem szczególnie dla tych autorów, którzy nie mogą liczyć na publiczne dotacje.

Pytano także o jego zdanie na temat tego, jak wypada polska dekomunizacja na tle innych państw. Cenckiewicz mówił o tym, jak będąc gościem czeskiego odpowiednika IPN pokazano mu w jaki sposób wygląda to w tym kraju. Przekonał się wtedy, że nie wyszło im wcale lepiej niż w Polsce. Podał także przykład byłego NRD. Mówił o byłych oficerach STAZI, którzy obecnie pełnią kierownicze funkcję w tamtejszym IPN.

Chociaż spotkanie trwało dość długo, zebrani czuli pewien niedosyt. Wielu przybyłych ustawiło się w kolejce po autograf w książkach, które przynieśli ze sobą lub nabyli na miejscu. Sławomir Cenckiewicz obiecał, że postara się znów odwiedzić Lębork, być może już po wydaniu nowej książki dotyczącej afery FOZZ, która ma ukazać się w kwietniu przyszłego roku.

Galeria

[nggallery id=181]

fot. Kuba Urbański / e-Lębork

Poprzedni artykułChcą wrócić na swoje miejsce
Następny artykułZawody pływackie MEYN 2012